Młoda,
zakapturzona kobieta biegła przez ciemny las. Była już noc, a ona
uciekała przed goniącymi ją magami. Wbiegając w boczną drogę
udało jej się na chwilę zgubić. Chwilę nasłuchiwała upewniając
się, że szybko nie zawrócą. Oparła się o pień drzewa łapiąc
oddech i tuląc do siebie zawiniątko. Mała, niespełna półroczna
dziewczyna z kilkoma pasemkami szkarłatnych włosków wystających
spod płaszcza, którym była otulona zaczęła cicho kwilić.
Kobieta delikatnie dotknęła palcami jej policzka starając się w
ten sposób powstrzymać ją o płaczu.
- Cichutko, nie płacz – szepnęła
kołysząc ją w ramionach – musimy być teraz cichutko bo nas
znajdą.
Nagle serce podeszło jej do gardła,
gdy usłyszała szelest deptanych liści. Mocno przycisnęła do
piersi niemowlę. Przywarła do mnie drzewa wstrzymując oddech.
Sekundy wydawały jej się wiecznością ale w końcu wśród leśnej
roślinności pokazała się mordka niedźwiadka. Zwierzak wydawał
się równie przestraszony jak ona. Wypuściła z ust powietrze
osuwając się na ziemię. Nie dziwiła się mu. Jeśli spotkał tych
co ją ścigali mógł się najeść takiego strachu jaki nadal jej
nie opuszczał. Wprawdzie na chwilę ich zgubiła ale wiedziała, że
prędzej czy później zorientują się, że wybrali niewłaściwą
ścieżkę i zawrócą. Byli bardzo dobrzy w namierzaniu swoich
celów, więc dzieliły ją od tego minuty, jeśli nie sekundy.
Zebrała w sobie wszystkie siły i ruszyła dalej. Nie miała pojęcia
dokąd zaprowadzi ją ta prawie zarośnięta ścieżka ale wiedziała,
że przede wszystkim musi uchronić to małe dziecko, które tuliło
się do jej piersi. Na szczęście nie płakała. Udało jej się
jakoś zasnąć. Tym lepiej. I tak doświadczyła już tylu
okropieństw choć tak niedawno pojawiła się na tym świecie.
Drzewa rosły coraz gęściej i wkrótce musiała przestać biec.
Przedzieranie się przez gąszcz z niemowlęciem nie było wcale
łatwe. Jeden nieopatrzny ruch, a zwykły konar mógł poważne
uszkodzić maleństwo. Szczelnie otuliła płaszczem kruszynkę i
brnęła dalej. Po jakichś kilkudziesięciu minutach zaczęła
dostrzegać światła z oddali. Czując nagły napływ ulgi i nadziei
przyśpieszyła lecz w tej samej chwili, kilka metrów za plecami
usłyszała ich głosy. Znaleźli ją. Była jednak zbyt blisko by
się zatrzymać. Niestety przez panującą ciemność coraz trudniej
było jej się orientować gdzie powinna stanąć, czego się złapać.
Do tego dochodziło zmęczenie. Od ponad doby nie pozwalała sobie na
odpoczynek. Uciekała wraz z dzieckiem, a oni ich ścigali. Nie mogła
pozwolić by ich dopadły, nie mogła pozwolić by ich plan się
ziścił.
- Myślałaś, że nam uciekniesz –
nagły głos za jej plecami sprawił, że serce zamarło jej w
piersi.
Powoli jakby w transie odwróciła
się. Za nią stał cały oddział. Ich magiczna aura była tak
silna, że ciernie same ustępowały im drogi. Wiedziała, że w
walce nie ma z nimi najmniejszych szans. Instynktownie cofnęła się
o kilka kroków trafiając placami na kolejne drzewo.
- Muszę ci pogratulować –
odezwał się ich przywódca – wykazałaś się nie lada sprytem
docierając aż tutaj. A teraz oddaj nam dziecko – ostatnie słowo
wypowiedział twardym rozkazującym tonem.
Nie widziała co ma robić. Panika w
końcu wzięła nad nią górę. Zrobiła nagły zwrot. Zbyt
gwałtowny i nieprzemyślany. Potknęła się o korzeń i w prawie
tym samym momencie dostała w plecy wrogim zaklęciem. Runęła w
dół, upadek trwał dłużej niż się spodziewała. Spadała z
jakiegoś wzniesienia. Panika znów w niej narosła. Mocno ścisnęła
dziecko, które na powrót zaczęło kwilić. Nie mogła nic zrobić
by uniknąć wypadku. Ostatnie co pamiętała to zderzenie się z
taflą rwącej rzeki. Obudziła się po kilku godzinach. Wyczerpana i
ledwo żywa. Z nieopatrzonej rany w dalszym ciągu sączyła się
krew. Była słaba. Zdawała sobie sprawę, że wiele czasu jej nie
zostało. Wiedziała, że zaklęcia, którymi posługują się ci co
ją ścigali prawie zawsze niosą śmierć. Spojrzała na dziecko,
które cudem pozostało w jej ramionach. Delikatnie położyła ją
na trawie. Sama też chciała wyjść na brzeg ale nie miała tyle
siły. Wtedy zauważyła zbliżającą się do nie postać. Z wyglądu
wyglądała na starszą pensjonariuszkę jakiegoś domu opieki, a
przynajmniej tego się domyślała po ubiorze owej kobiety. Starsza
kobieta widząc ją podbiegła do niej z zatroskaną miną.
- Proszę, zaopiekujcie się moją
Erzą.... - chciała powiedzieć coś jeszcze. Wyjaśnić choć
trochę i ostrzec ale nie zdążyła. Odeszła, a jej ciało zabrała
rwąca woda.
Szkarłatnowłosa czarodziejka obudziła się tłumiąc krzyk.
Momentalnie porwała się z łóżka oddychając szybko. Czuła jak
jej serce łomocze w klatce piersiowej. Odruchowo odgarnęła włosy
opadające na czoło. Ten sen był taki realistyczny, a jednocześnie
nie mogła oprzeć się wrażeniu, że tą małą dziewczynką
naprawdę była ona. Nie mogła powstrzymać drżenia własnego
ciała. Pokręciła głową nad własną głupotą. To naprawdę nie
była najodpowiedniejsza chwila by analizować nocne wytwory jej
umysłu. Dzięki podmianie szybko zdjęła z siebie ubrania i ruszyła
w kierunku swojej łazienki. Miała nadzieje, że gorący prysznic
pozwoli jej odzyskać równowagę.
Gray siedział przy jednej z ławek wpatrując się nieco nieobecnym
wzrokiem w tablice ogłoszeń na, której wciąż przybywało
ogłoszeń, których nie mogli się i tak podjąć. Teraz bez Natsu
wzywającego do kolejnej walki i Juvii po raz kolejny chcącej
zwrócić na siebie jego uwagę pewna myśl nie dawała mu spokoju.
Jedno zdanie, które usłyszał podczas ostatniej misji w okolicach
wioski słońca. Dziwna postać emanująca podejrzanej energią,
której nie potrafił zdiagnozować powiedziała, że coraz bardziej
upodabnia się do własnego ojca. Ojca, który przecież nie żył
już od wielu lat. Został zabity przez Deliorę, a on był tego
świadkiem.
- Chyba brakuje ci kogoś do walki – odwrócił się gwałtownie.
Prawie zapomniał, że nie jest tu sam.
Obok niego stała Mirajane z kolejnym naręczem zleceń od ludzi,
którym nie mogli na razie pomóc. Jak zwykle się uśmiechała.
Wiedział, że też mocno przeżywa obecną sytuacje ale podobnie jak
Erza była niezwykle dobra w maskowaniu swoich uczuć.
- Chyba żartujesz – prychnął siląc się na żartobliwy ton –
mam tęsknić za tym ogniomiotnym głupkiem. Zastanawiam się tylko
czy czegoś nie spalił. Ledwo nawiązaliśmy przyjacielskie relacje
z Sabertooth i mam nadzieję, że niczego nie pomieszał.
- Tym bardziej ucieszysz się z wiadomości, że właśnie dzwonił
Sting z informację że Natsu i Happy właśnie wyruszyli w drogę
powrotną. Podobno mają nam coś ważnego do opowiedzenia.
Na twarz maga lodu wlała się częściowa ulga. Wprawdzie spodziewał
się, że smoczy zabójca wróci z wyprawy w jednym kawałku ale
przez ostatnie zdarzenia nie mogli być pewni niczego.
- Dodatkowo Porlyusica twierdzi, że odeśle do nas mistrza jeszcze
dziś. Jak sama stwierdziła obecność trzech osób w jej
posiadłości to znacznie za wiele – sprawiała wrażenie jakby
chciała powiedzieć coś jeszcze ale się rozmyśliła.
Gray chciał już kontynuować rozmową drążąc zaczęty temat ale
drzwi gildii się otworzyły i stanęła w nich Wendy. Wyglądała na
mocno zaniepokojoną.
- Widzieliście może Carlę – spytała cicho, a w jej głosi
pobrzmiewał niepokój – gdy się obudziłam jej nie było. Nie
mogę jej nigdzie znaleźć. Zawsze czekała, aż wstanę by gdzieś
wyjść – nerwowo przygryzła wargi czekając na odpowiedź.
- Z tego co wiem to rozmawia gdzieś z Lily'm – prychnął z
drugiego kąta sali Gajeel żując kawałki metalu – spotkaliśmy
ją idąc do gildii wyglądała na zaniepokojoną więc został by z
nią pogadać – westchnął ciężko po czym posłał jej uważne
spojrzenie – wszyscy zdajemy sobie sprawę z obecnej sytuacji ale
nie możemy popadać w panikę. To tylko by wszystko pogorszyło –
zawahał się po czym dodał – nie jestem dobry w pocieszaniu ale
niedługo wpadnie tu salamander i oby zrobił to przez dziadziusiem
bo wszyscy wpadniemy w kłopoty za nieposłuszeństwo.
- Nie zapominajmy o Juvii – dodał Gray – Mira, kontaktowałaś
się już z Lamia Scale?
Młoda barmanka pokręciła tylko głową znów kryjąc swój smutek
pod maską uśmiechu.
- Próbowałam ale nie można nawiązać połączenia ani z
Ooba-samą, ani z samą Juvią. Jestem jednak pewna, że nic nikomu
się nie stało. Nie zapominajmy, że są tam Lyon oraz inni potężni
magowie – ponownie posłała im promienny uśmiech. Od domniemanej
śmierci swojej siostry wzięła na siebie odpowiedzialność za to
by nikt nie ronił niepotrzebnie łez. Odpowiedzialność, która
kazała jej stać prosto nawet gdy jej wnętrze wrzało z nadmiaru
emocji.
Tymczasem biała Exceed'ka wpatrywała się w płynące po gładkiej
tafli rzeki łodzie. Dziś był wyjątkowo spokojny dzień ale
zamiast się nim cieszyć jej myśli zaprzątała kolejna wizja.
Zdarzało się już nie raz, że widziała nadchodzące katastrofy
ale to co tym razem ujrzała było tak potworne, a jednocześnie
niespójne, że nie mogła tego jasno opisać. Sama też musiała
przyznać, że niewiele z tego zapamiętała. Po raz pierwszy nie
rozumiała własnych przepowiedni. I nie chodziło tu o
interpretacje, czy mylne założenia. Ona w pełni tego nie
pojmowała. Wiedziała tylko jedno. To widmo nadciągające
katastrofy.
- Skup się. Na pewno pamiętasz jakiż szczegół od, którego
moglibyśmy zacząć dochodzenie. Bardzo możliwe, że to co ujrzałaś
pomoże nam się bronić przed wrogiem – jako rozmówca Lily był
bardzo dobry. Nie trajkotał jak najęty, ani nie sprawiał wrażenia,
że zaraz zejdzie na temat rybek i schadzek. Powoli ale stanowczo
choć subtelnie zachęcał ją do dalszej rozmowy. Miał racje nie
może histeryzować. Musi to wszystko poukładać w logiczną całość
i opowiedzieć innym co ujrzała.
Jellal nerwowo przewracał strony skradzionej przez nich księgi.
Teraz gdy ukryli się przed magami, których infiltrowali mogli w
spokoju przyjrzeć się jej zawartości. Jednak to nie było proste.
Zupełnie nie rozumiał jej zawartości. Wszystko było opisane w
nieznanym mu runicznym języku. Mógł jedynie zgadywać co oznacza
po zamieszczonych w niej ilustracjach. Wśród nich była jedna do
złudzenia przypominająca skamieniałą Ultear. Nieco wyblakły
obraz przestawiał zastygłego w bezruchu młodzieńca z znajomą im
gwiazdą wyrytą na czole. Wokół nieszczęśnika zebrał się tłum
przerażonych gapiów. Był pewny, że przedstawia tą samą klątwę
jaką została potraktowana ich towarzyszka. Gdyby tylko
rozszyfrowali owo pismo może udało by im się choć jak konkretnie
się owa nazywa. W dodatku informacja o upadku rady jeszcze bardziej
wszystko komplikowała. Teraz kraj zacznie się pogrążać w
chaosie. Nawet bez ataków kraj bez solidnej władzy chwieje się w
posadach. Obawiał się, że następnym krokiem może być zamach na
rodzinę królewską. Jako poszukiwani przestępcy nie mogli tak po
prostu wejść do pałacu i zażądać widzenia się z królem. Jeśli
chodziło o Tartarus również mieli związane ręce. Z tego co
wiedział już wcześniej wynikało, że ich gildia wciąż zmienia
położenie. Zresztą nawet gdyby było inaczej samotny atak na
czołową mroczną gildię byłby równy z samobójstwem. Muszą
poważnie się zastanowić nim podejmą kolejne działanie.
- Właśnie sobie przypomniałam – z rozmyśleń wyrwała go Meredy
zbliżając się z tobołkiem zebranych owoców którymi mogli się
posilić – że Juvia wspominała mi o umiejętnościach Levy. Ponoć
nie było jeszcze języka, którego nie potrafiła by przetłumaczyć.
W magu natychmiast ożyła nadzieja. Już wiedział, że po raz
kolejny skrzyżują swe ścieżki z Fairy Tail. Jednak jeszcze nie
teraz. Wpierw muszą porządnie rozejrzeć się po okolicy. Minęła
niecała doba od zniszczenia rady, więc owa wieść miała dość
czasu by się roznieść po państwie. W takich okolicznościach
mroczne gildie chętnie wypływają na wierzch. Wprawdzie są to
tylko płotki ale o takie lepiej likwidować za czasu.
Erza delikatnym ruchem otworzyła drzwi do gildii. W innych
okolicznościach powitał by ją pewnie gwar. Natsu toczył by
kolejną walkę z Gray'em, Juvia ciągle by zapewniała o swej
wielkiej miłości do maga lodu. Wszyscy żartowaliby i się śmiali.
Teraz jednak było bardzo cicho. Rozejrzała się po zebranych. Wciąż
brakowało kilku osób. Zwykle nie zwróciłaby na to uwagi ale
niepokój o towarzyszy nie dawał za wygraną.
- Dobrze, że jesteś – podeszła do niej Levy. Drobna czarodziejka
doszła już do siebie po ostatniej walce choć wciąż wyglądała
na nieco osłabioną – Mam dobrą wiadomość – oświadczyła
posyłając jej lekki uśmiech – Mistrz powinien być jeszcze dziś.
- To naprawdę dobra wiadomość – Erza poczuła przypływ otuchy –
Miejmy nadzieje, że inni zdążą wrócić przed nim. Może być
zły, że zignorowaliśmy jego rozkaz.
- Jeśli chodzi o salamandra jest już w drodze. Ten cały Sting
pewnie miał go serdecznie dość choć osobiście zakładałem, że
zabawi u nich dłużej – do rozmowy włączył się Gajeel
rezygnując z wykręcania kolejnych śrub ze stołka.
- Jeden problem z głowy. O niego martwiłam się szczególnie –
odetchnęła Erza siadając na wolnym miejscu.
Po chwili do gildii wszedł Kaishi widząc Erzę od razu posłał jej
promienny uśmiech.
- Widzę, że masz się już lepiej – dosiadł się do niej od razu
prosząc Mirę o coś do zjedzenia. Jego oczy wydawały się być
nieco podkręcone – ale i tak coś cię trapi, prawda?
- Spałeś dziś – spytała go szkarłatnowłosa chcąc uniknąć
rozmowy na temat jej nastroju.
- Chciałem ale niestety... - nie skończył. Nagłe trzaśnięcie
drzwiami zmusiło ich do przerwania tej krótkiej wymiany zdań. W
progu stał Natsu. Salamander sprawiał wrażenie podekscytowanego i
zdenerwowanego jednocześnie.
- Gdzie jest Lucy – spytał na wstępie zupełnie ignorując
pozostałych – kurczę tyle mam wam do opowiedzenia ale ona musi
przy tym być – dalej rozglądał się po brze za blondynką.
- Od wczorajszej rozmowy z swoim Południowym Krzyżem jest załamana
ale lepiej niech sama ci to wyjaśni – odezwała się Lisanna – z
kolei ja nie widzę nigdzie Happy'ego. Coś go zatrzymało?
- Zobaczył Carlę i Lily'ego razem i postanowił.. jak to szło
„Udowodnić, że bardziej się nadaje” Jednak nie mam pojęcia o
co mu chodziło – stwierdził jak zwykle nieobyty w tych sprawach
Salamander podczas gdy Elfmen wykrzykiwał coś o męskich sprawach
jego Exceed'a
- Tak czy inaczej dobrze, że jesteś. Mistrz pewnie i tak się dowie
o twojej wyprawie ale lepiej gdyby cię tutaj zastał – uśmiechnęła
się Mirajane – Zastanawiam się jak idzie Juvii. Miejmy nadzieje,
że nic jej nie jest.
- Nie bałbym się tak o nią – zwrócił się Gajeel – jeśli
spotka kolejną kobietę pewnie uzna ją za rywalkę w miłości do
naszego ekshibicjonisty – zaśmiał się delikatnie co zawtórowało
mu kilku członków gildii.
- Przymknął byś się z tym – prychną nieco ostrzej niż zwykle
Gray i ku zaskoczeniu wszystkich wyszedł z budynku.
Porlyusica gdy tylko zobaczyła, że radny odzyskał świadomość
natychmiast wygoniła wszystkich z głównego pomieszczenia. Nie
cierpiała jak ktoś pałętał się jej pod nogami podczas gdy ona
zajmowała się chorym. Doskonale wiedziała, że zaraz zaczęli by
go zasypywać pytaniami na temat ostatnich okoliczności, a nie mogła
dopuścić by go jeszcze zamęczali. Miała swoje zasady w opiece nad
chorymi i nie ważne kim by był ów poszkodowany nie zamierzała
pozwolić na ich złamanie.
- Chyba powinienem wam coś wyjaśnić – zaczął Guran ale
uzdrowicielka zatkała mu usta termometrem.
- Jeszcze nie teraz – fuknęła poirytowana – najpierw trzeba
zrobić coś z twoją gorączką. Straciłeś sporo krwi i chyba
złapałeś jakiegoś wirusa. Zlikwiduję go jak tylko dowiem się
jaki to konkretnie.
- Nie mogę czekać już i tak za długo z tym zwlekałem –
delikatnie ale stanowczo odsunął jej rękę kiedy zamierzała
zmienić mu okład – Powinienem powiedzieć to od razu gdy.. -
szukał odpowiedniego słowa – ten cały raban z smokami, czasem i
tym wszystkim. Zasługiwaliście jednak na wypoczynek. Wystarczyło,
że musieliśmy przełożyć bal ku czci zakończenia igrzysk. Miał
się odbyć za niecały miesiąc ale wątpię by w tych
okolicznościach cokolwiek było pewne.
Porlyusica pozwoliła mu kontynuować monolog, a gdy tylko skończył
pokręciła znacząco głową. To i tak nie zmieniało ich obecnej
sytuacji. Odwróciła się w stronę bocznych drzwi i gestem
zaprosiła stojącego za nimi starca.
- Dobrze wiem, że cały czas słuchasz, więc jeśli musicie to
porozmawiajcie teraz, a potem nie przeszkadzajcie mi w pracy –
powiedziała nie kryjąc wcale niezadowolenia. Najchętniej wcale nie
kontaktowałaby się z innymi ludźmi ale przez wzgląd na więzi z
Fairy Tail nie mogła ich całkowicie ignorować.
- Dziękuję za zrozumienie – powiedział Makarov podchodząc do
łóżka i siadając na krześle obok – Doranbolt nie powinien nas
podsłuchiwać. Jest na to zbyt lojalny – dodał, gdy chciała
zamknąć drzwi – Mów, ale proszę nic nie koloryzuj. Lepsza jest
najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo.
- Dobrze – zgodził się przewodniczący – muszę zacząć jednak
od początku. Od czasów, które pamięta już niewielu z żyjących
ale to niezbędne byście zrozumieli – po tych słowach zaczął
mówić o wszystkim. Z jednej sprawy bał się ich reakcji, z drugiej
cieszyło go że wreszcie może zrzucić ciężar tej tajemnicy.
Jakiś czas później Erza i Kaishi spacerowali drogi ku pobliskiej
łące. Powietrze było bardzo rześkie, zanosiło się na deszcz,
więc chcieli wykorzystać resztę dobrej pogody nim będą musieli
skupić się na rzeczywistych sprawach.
- Jest coś co chciałabyś powiedzieć – spytał Kaishi
spoglądając na szkarłatnowłosą. Wojownicza czarodziejka
sprawiała wrażenie jeszcze bardziej nieobecnej niż zazwyczaj. Od
chwili, gdy opuścili budynek gildii nie odezwała się ani słowem.
- Ziemia do Erzy, czy ten naszyjnik jednak ci coś namieszał w
głowie – zaśmiał się i żartobliwie pstryknął jej przed
oczami palcami, gdy ta nadal nie reagowała.
- Nie, jest w porządku – potrząsnęła głową wyrywając się z
zamyślenia – można powiedzieć, że to wszystko przez ten
dziwaczny sen. Chyba za dużo o nim myślę.
- A coś konkretnego w nim się działo. W sensie czy myślisz, że
było to coś w rodzaju wizji – spytał z wyraźnym
zainteresowaniem Kaishi – bo chyba sama wątpisz by był to
normalny sen.
- Mówiłeś wcześniej, że ten wisiorek może prowadzić do
ujawnienia prawdy o sobie – zapytała dotykając palcami wiszącej
na jej szyi ozdoby – śniła mi się moja wioska może bym to
zignorowała al był tam ktoś jeszcze – bardzo chciała powiedzieć
„moja matka” ale nie była tego pewna. Nie znała swoich korzeni.
Opiekunka domu w którym się wychowała też nic jej o tym nie
mówiła. Możliwe, że sama nie wiedziała ale ten sen wystarczył
by zaczęła rozmyślać o swoim pochodzeniu.
- Wiesz – zaproponował Kaishi gdy weszli na szczyt Magnoli'skiego
wzgórza – może, gdy już się wszystko uspokoi odwiedzimy twoje,
że tak powiem, dziecięce strony. Może została tam jakaś
wskazówka, która pozwoli ci dowiedzieć się czegoś więcej.
Może fakt, że nie naciskał by powiedziała mu coś więcej, a mimo
to chciał jej pomóc skłonił ją do melancholicznego uśmiechu.
- Dziękuję ale to sprawę powinnam chyba rozwiązać sama –
stwierdziła przenosząc wzrok na płynące po niebie chmury. Było
tak spokojnie ale przypominało jej to też ową noc podczas, której
doszło do ataku na Laki. Wtedy też tak było.
- Nie będę
naciskał ale myślałem, że we dwoje łatwiej będzie nam wyruszyć
nie wzbudzając podejrzeń twoich nadpobudliwych przyjaciół.
Słysząc
to Erza mimowolnie się zaśmiała. Znała Natsu i Gray'a od lat i
dobrze wiedziała, że gdyby miała gdzieś pójść w towarzystwie
jedynie Kaishi'ego zaczęli by snuć swoje teorie podczas, których
znów wdali się w kolejną bójkę o swoje racje. Nawet już
słyszała w myślach jedno z ulubionych powiedzonek Happy'ego „Oni
się lllubią”. Jednak
wiedziała, że prędzej czy później powinna wrócić do Rosemary.
Sama lub w towarzystwie przyjaciół.
Lucy wpatrywała się w horyzont za oknem. Coś jednak nie pozwalało
jej cieszyć się tą piękną pogodą. Jej klucze, duchy bram
zodiaku, których traktowała jak rodzinę byli czymś zakażeni. W
dodatku ona sama nic nie mogła na to poradzić. Lisanna i Levy
obiecały jej pomoc ale skoro sam Crux nic konkretnego nie wiedział
wątpiła by szybko coś znalazły. Dobijało ją to, że w takim
stanie nawet nie pomoże przyjaciołom w grożącej im walce. Znów
będzie tą, którą trzeba ratować z opresji.
- Jak dobrze wrócić – usłyszała zza sobą znajomy głos.
Raptownie się odwróciła. Jak przepuszczała zastał ją widok
Natsu wylegującego się w jej łóżku.
- Co ty tutaj robisz – warknęła rozgoryczona. Był ostatnią
osobą, którą chciała tej chwili zobaczyć. Nie dość, że to
właśnie on zwykle ją bronił to na pewno nie będzie w stanie
zrozumieć spraw gwiezdnych duchów. Był silnym magiem jeśli idzie
o walkę, ale tu potrzebne jest logiczne myślenie, a nie nawalanka o
której zawsze się pali.
- Właśnie wróciłam i mam coś ważnego do powiedzenia –
oświadczył starając się zachować powagę ale widać było, że
jest równie podekscytowany tym czego się dowidział. Znała go już
na tyle dobrze, że mogła przepuszczać niż dotyczy to siły
przeciwnika lub czegoś podobnego.
- Czyżbyś walczył ze Stingiem – spytała nie kryjąc irytacji.
Teraz zdecydowanie nie miała nastroju na wygłupy.
- Chciałem ale nie było na to czasu – Natsu całkowicie rozwalił
się na jej łóżku – pojawiła się kolejna osoba od nich i była
diabelnie silna.
- I co walczyłeś z nią - mimo frustracji zainteresowała się tym
faktem – jakoś nie widzę byś był szczególnie ranny –
zauważyła.
- Bo nie walczyłem. Chcieli sami załatwić sprawy swojej gildii –
powiedział wpatrzony w sufit – Normalnie była nie do pokonania
ale na szczęście Yukino nas obroniła.
- Pokonała kogoś od tej gwiazdy? – Lucy nagle się ożywiła.
Obie dzieliły tą samą magię i jeśli dowie się czegoś więcej
może jednak będzie mogła się przydać.
- Właściwie to nie ale była niesamowita – stwierdził – jednak
to o nią im chodziło. Po walce tak jakby dotknęła jej głowy po
czym powiedziała coś o testowaniu i znikła. Rouge myśli, że może
przyjść w tej samej sprawie do nas.
- Ale co z Yukino. Zabiła ją? - zaniepokoiła się Lucy.
- Kiedy wracaliśmy z Happy była nadal osłabiona ale przytomna. To
ona poprosiła bym jak najszybciej cię ostrzegł.
Lucy poczuła dreszcz przebiegający po jej ciele. Ktoś ma przyjść
po nią. Teraz gdy nawet nie mogła się bronić, teraz gdy nie wie
zupełnie co robić miała stać się celem kolejnego ataku? Chciała
zapytać o coś jeszcze ale usłyszała chrapanie. Natsu nie pierwszy
już raz zasnął w jej łóżku.
- Nie pozwolisz mnie skrzywdzić, prawda? – spytała szeptem
delikatnie zakrywając go kołdrą.
Carla szła pośpiesznie drogę ku gildii słysząc za sobą
pośpieszne kroki Happy'ego. Ten irytujący ją samiec znów się jej
uczepił teraz jeszcze ubzdurawszy sobie że ma romans z Lily'm.
Dlatego właśnie nie chciała go wtajemniczać w swoje wizje.
Podobnie jak Natsu był zbyt narwany i myślał zdecydowanie
jednokierunkowo wciąż mieszając w każdą sprawę ryby.
- Proszę powiedz chociaż dlaczego jesteś taka nerwowa –
usłyszała za sobą niemal błagalną prośbę.
- Wpierw muszę powiedzieć o tym mistrzowi on zadecyduje czy inni
też mają to usłyszeć – przystanęła – poza tym nie było cię
wtedy przy mnie więc się nie dziw, że szukałam wsparcia u kogoś
innego – sama nie wiedziała czemu wypowiedziała to zdanie ale po
prostu musiała coś z siebie wyrzucić.
- O czym masz mi powiedzieć moja droga? – zamilkli. Za nimi stał
mistrz. Mimo dość krótkiej nieobecności sprawiał wrażenie jakby
postarzał się co najmniej o dekadę – a raczej powinienem spytać.
Jak potworną miałaś wizję?
Wiadomość o powrocie mistrza rozeszła się błyskawicznie. Wszyscy
niezwłocznie zebrali się w gildii by wysłuchać tego co ma im do
powiedzenia. Wpierw musieli jednak poczekać, aż skończy rozmawiać
z Carlą. Osobami obecnymi przy owej rozmowie byli Erza, Mirajane,
Laxus oraz Kaishi, który mimo krótkiego pobytu w gildii zdołał
wzbudzić zaufanie innych na tyle, że sam mistrz nie zamierzał kryć
przed nim owych informacji.
- Nie kumam czemu jego dopuścili do tej rozmowy, a my musimy tutaj
stać jak ostatnie matoły – rzekł nadąsany Natsu.
- Przed chwilą sam mu powiedziałeś, że ty i Juvia zignorowaliście
jego zakaz – przypomniał mu Gray – na twoim miejscu bałbym się
już jaka kara was czeka.
- Ale Juvia jeszcze nie wróciła – odezwał się Happy odrywając
odwiecznych rywali od wdania się w kolejną bójkę – jak myślicie
czy coś ją zatrzymało?
- Nie chcę być czarnowidzem – warknął z drugiego końca Gajeel
– ale skoro coś przyszło, gdy salamander gadał z szablozębnymi
to jest prawdopodobne, że coś podobnego spotkało naszą deszczową
panienkę.
- Gajeel nie mówisz chyba poważnie – spytała z przejęciem Levy.
- Ty tu jesteś najmądrzejsza, prawda – westchnął smoczy zabójca
– nikt z nas tego nie chce ale chyba lepiej być szczerym w obecnej
sytuacji.
Mięśnie miał napięte. Był najspokojniejszym z smoczych
wychowanków ale i na nim owa sytuacja się odbijała. Nie doszło
wprawdzie jeszcze do kolejnego zgonu ale nadal też nie wiedzieli nic
konkretnego o wrogu. Nawet Kaishi, który podobno ich śledził nie
mógł powiedzieć nic co by im pomogło. Nawet nie zauważył, gdy
rozgniótł trzymaną w dłoni szklankę. Przez chwilę pozwalał
swojej krwi swobodnie ściekać na stół. Najchętniej też by
gdzieś wyruszył ale sam nie wiedział gdzie by powinien pójść.
- Mam nadzieję, że teraz gdy mistrz wrócił pozwolą nam iść na
misję – westchnął pozwalając Wendy zająć się jego dłonią.
- Naprawdę chcesz teraz gdzieś iść. Przecież może być to
niebezpieczne – Levy nie kryła zaskoczenia.
- Laki podobno też była bezpieczna w akademiku – spojrzał na nią
znacząco.
- Patrzcie zanosi się na spory deszcz – rozmowę przerwał stojący
na parapecie Lily wpatrzony w okno. Tuż za nim rozciągała się
wielka deszczowa chmura.
- Może to tylko Juvia – zaczął Happy – jeśli stało się coś
złego to mogła..
- Nie to nie chmura Juvii – drzwi gildii się otworzyły i stanęła
w nich Lockser – To nie Juvia ją sprowadziła.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować na jej powrót z gabinetu obok
otworzyły się i wyszedł z nich mistrz, a za nim pozostali
członkowie zebrana. Od razu było widać, że sytuacja była
poważna. Erza wyglądała na bardzo bladą, Mirajane się nie
uśmiechała, Laxus miał twarz nie wyrażając żadnych emocji, a
Kaishi sprawiał wrażenie głęboko zamyślonego. Carla wyszła na
końcu od razu pozwalając Wendy się do siebie przytulić.
- Nie sądzę by to był twój deszcz, moja droga – powiedział
dziwnie łagodnie Makarov przenosząc wzrok w widok za oknem – to
co teraz widzimy wygląda na działanie bardzo mrocznych sił.
Uwierzcie mi dzieciaki to nie będzie zwykły deszcz. Możecie
szykować się do walki.
------------------------------------------------------
Pl.Sen
Cóż rozdziałek miał odbyć się czwartego października na moje urodziny ale niestety plany pokrzyżował poprzedni zapis, który postanowił zwiać mi z dysku. No ale udało i się jakoś odtworzyć ^^
Rozdział na moim ulubionym blogu *-* <3
OdpowiedzUsuńWspaniały, moja kochana - jak zawsze. Literówek ani błędów nie wyłapałam, więc albo napisałaś to perfekcyjnie albo jestem ślepa :D Wszystkie postacie są takie prawdziwe, idealnie przedstawiasz zachowania i charaktery.
No to teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa, jakie masz jeszcze pomysły ;) Mam pytanie - ile rozdziałów planujesz? (mam nadzieję, że jak najwięcej - zakochałam się w tym opowiadaniu)
I błagam - dodawaj częściej <3
Pozdrawiam :*
Było epicko,czekam na więcej :P
OdpowiedzUsuń