piątek, 19 czerwca 2015

4.Aratana mondai

Erza siedziała samotnie na wzgórzu wpatrując się w płynącą w dole rzekę. Jednak jej myśli krążyły daleko od tego miejsca. Wprawdzie minęły już dwa tygodnie od zakończenia Wielkiego Turnieju Magicznego ale mimo zwycięstwa jakie odniosła jej gildia wiele spraw pozostało niewyjaśnionych. Nieoczekiwane zakończenie, inwazja smoków, pętla czasowa i jeszcze ten znak którego przestraszył się sam przewodniczący rady. Nic konkretnego jednak im nie powiedział. Ostrzegł tylko że nie wróżby nic dobrego i cokolwiek się by działo mają się nie wtrącać w jego działanie odnośnie tej sprawy. Rozumiała i szanowała jego wolę choć musiała powstrzymać Natsu, który jak zwykle chciał dokopać czemuś co względem niego jest silne nie mając o nim jakichkolwiek informacji jak i nie licząc się z konsekwencjami pochopnych decyzji jakie by zapewne podjął. Najbardziej jednak drażnił ją samą fakt że jako jedyna nic nie pamięta sprzed cofnięcia czasu. Zastanawiała się co jest tego powodem lecz żadne sensowne wytłumaczenie nie przychodziło jej na myśl.
- Erza wszystko dobrze – dobiegł ją czyjś głos – siedzisz tam tak od jakiejś godziny i zaczynamy się martwić.
Na dole stał Gray patrząc w jej stronę. Całe szczęście tym razem miał na sobie koszulkę. Już nie pamiętała ile razy ona i pozostali musieli się wstydzić gdy ni z tego, ni z owego paradował przez miasto w samych bokserkach.
- Wszystko w porządku – zapewniła schodząc do niego – znów się zamyśliłam, przepraszam – dodała.
- Znów się tym zamartwiałaś – spytał. Nie musiał czekać na odpowiedź by wiedzieć co trapi jego przyjaciółkę. Zbyt dobrze ją znał – wiesz co powiedział mistrz. Nie warto zamartwiać się czymś co nie dało nam jeszcze po kościach.
- Tak, chyba tak – przyznała kładąc się na trawie i spoglądając na płynące po niebie chmur choć wzrok miała nadal czujny – jednak to takie uciążliwe.
- Nie wątpię – mag lodu kucną przy niej – ale chyba takie coś nie powstrzyma naszej Tytani – zapytał nieco prowokacyjnie.
Nie wiedzieli że są przez kogoś uważnie obserwowani. Ukryta wśród zarośli Juvia zmrużyła oczy. Nie podejrzewała że i szkarłatnowłosa może okazać się jej rywalką w miłości. Do tej pory była przekonana że woli Jellala. Jednak skoro ten gdzieś poszedł zaraz po zakończeniu turnieju to może oznaczać tylko jedno. Ona odrzuciła jego względy by zająć się lepiej jej wybrankiem. Tego nie mogła od tak darować, oj nie.
- Ty – wyskoczyła prosto przed nich. Woda z której zbudowane było jej ciało wrzała powodując że unosiła się z niej para – jak śmiesz dobierać się do panicza. Przecież wszyscy wiedzą że Juvia i on…
Nie dokończył bo nadleciał Happy co Gray powitał z wyraźną ulgą rad że ma jakiś pretekst by nie wysłuchiwać wymysłów jakie niosła niebezpiecznie wybujała wyobraźnia zakochanej w nim dziewczyny.
- Hej mały, co mamy w planach – zagadał na powitanie gdy kot wylądował koło nich – znaleźliście jakąś ciekawą misję.
- Aye – przytakną podając mu kawałek pergaminu na którym widniało zgłoszenie – Lucy uważa że możemy pomóc przy odbudowie Ryuuzetsu Land był on perłą rozrywkową miasta w czasie letnim, a teraz leży w ruinach. Zresztą zapowiedziała że jak na razie ma dość walki z potworami więc mamy na żadne monstra nie polować przez jakiś czas.
- Świetny zamysł – stwierdziła Erza wstając z ziemi. Na jej ciele w błyskawicznym tępię pojawił się strój budowlańca – Juvia idziesz z nami. Twoje umiejętności mogą być przydatne – ku przerażeniu Graya zwróciła się do niebieskowłosej.
- Juvia chce – odparła natychmiast – ona i panicz Gray będą wspaniale wyglądać pracując razem – odparła pogrążając się we własnych marzeniach.
- Można łaskawie wiedzieć czemu ją zapraszasz – spytał nieco zdenerwowany mag lodu – ja tu staram się jak mogę by jej unikać, a ty jeszcze chcesz bym szedł z nią na misję, dlaczego – spytał.
- To proste – odparła Scarlet krzyżując ręce na piersi – jeśli ją weźmiemy będziesz starać się jak najszybciej zakończyć robotę zamiast wdawać się w kolejną bójkę z Natsu i niszczyć kolejne miejsce.
- Trudno zaprzeczyć tej logice – przyznał Happy gdy ruszyli w wyznaczone miejsce. Gray starał się przez chwilę znaleźć coś na swoją obronę twierdząc że to nie on wszczyna te kłótnie ale wiedział że nie da rady podważyć już słowa Erzy.


Tymczasem Jellal przyglądał się rozciągającemu się przez horyzont pustkowiu. Tu wśród odludnych pul i lasów rzadko kiedy można było spotkać kogokolwiek. Mu jako zbiegłemu więźniowi było to na rękę. Przynajmniej na razie nie będą musieli obawiać się że ktoś ich rozpozna. Spojrzał przez ramię na śpiącą w cieniu drzewa Meredy. Kilka kropel łez nadal było przyklejonych do jej powiek. Strata Ultear bardzo ją bolała. Jego też to dotknęło. Mimo wielu różnic i nie najlepszej przeszłości w ostatnich latach razem stanowili małą gildię. Niszczyli sporo złych planów sprawiając że ten świat był choć trochę spokojniejszy. Zastanowiło go czy w ostatnich chwilach zdążyła sobie wybaczyć. Chciał by choć teraz zaznała spokoju po jakże niezbyt szczęśliwym życiu. Jeśli chodzi o niego to nadal nie mógł sobie darować tego co zrobił kiedyś Erzy. Wiedział że prędko się jeszcze nie uwolni od koszmarów w których ją zabija. Teraz do jego zmartwień doszły również informacje jakie usłyszał od Doranbolt’a. Ponownie zamyślił się nad ich krótką rozmową jaka miała miejsce tuż po zakończeniu igrzysk. 

Razem z Meredy byli już jakieś dwa kilometry za miastem. Cieszyli się że udało im się umknąć bez wzbudzania niczyich podejrzeń. Unikanie kłopotów było ich priorytetem zwłaszcza że oboje byli poszukiwani przez radę. Zastanawiali się czy uda im się znaleźć stosowne miejsce na noc. On sam martwił się o towarzyszącą mu dziewczynę, która od chwili ujrzenia skamieniałej Ultear praktycznie się nie odezwała. Jednak kolejny problem już się przed nimi jawił. Szybkie kroki wskazywały że ktoś za nimi idzie. Przyśpieszyli choć wiedzieli że na tak prostej drodze nie ma możliwości ukrycia. Po chwili pojawił się przed nimi Doranbolt. Jellal stał skołowany nie bardzo wiedząc co robić jednak przybysz sam się pierwszy odezwał.
- Witam – powiedział z dziwnym uśmiechem – chce byś tylko wiedział że modyfikując wspomnienia rady i mieszkańców miasta dotyczące mieszania się z magią Zerefa usunąłem też wzmianki o tym że ty i towarzysząca ci panienka byliście tam widziani – a widząc pytające spojrzenia dodał – po prostu nie lubię kłopotów. Ostrzegam jednak że umysły wszystkich członków uczestniczących e zajściu gildii zostały nietknięte. Myślę że to by było już za trudne i zbyt zagmatwane. Nie to nie na moje nerwy – zaśmiał się ale nagle spoważniał.
- Jest coś jeszcze tak – spytał Jellal uświadamiając sobie że na pewno członek rady nie przyszedł by tu tylko by ich pocieszyć.
- Tak, tak – powiedział pośpiesznie – mam niezbyt wesołą nowinę. Nasze sady wskazują że podziemna gildia Tartaros zaczęła się przebudzać. Miejmy nadzieję że to tylko fałszywy alarm ale znając magię Zerefa trzeba się mieć na baczności.
- Czy ma to związek z tą gwiazdą, która była na ciele Ul – spytała nieśmiało Meredy.
- No i to jest najbardziej dziwne – stwierdził ich rozmówca widocznie sam tym skołowany – przewodniczący oświadczył że nie mają nic wspólnego i mamy się o nią puki co nie pytać i zająć się bieżącymi problemami. Może i ma trochę racji ale dziwi mnie że nie chcieli nam o niej nic powiedzieć – po tych słowach odwrócił się i zaczął odchodzić – to tyle. Trzymajcie się i nie pakujcie niepotrzebnie w kłopoty bo to była tylko jednorazowa przysługa – pomachał ręką na znak by i oni już poszli. Nie pozostawało im nic innego jak usłuchać. 


Tak więc ich problemy jeszcze się nie skończyły. Wiedział że demony mogą okazać się o wiele bardziej niebezpieczne od smoków. Przepuszczał że został ostrzeżony ze względu na to że kiedyś jako Siegrain infiltrował radę i mógł dowiedzieć się czegoś co mogło się nie podobać tworom mrocznego maga. Na razie mógł tylko przepuszczać o który sekret mogło by w razie najgorszego im chodzić. Pozostawało im mieć tylko nadzieję że to naprawdę fałszywy alarm. Pogrążony w myślach zabrał się za rozpalanie ogniska by przygotować prowizoryczny obiad dla siebie i Meredy. Teraz gdy tylko oni zostali będzie im znacznie ciężej zwalczać zło więc muszą ciągle byś w pełni sił.
Lucy stanęła naprzeciw placu budowy przyglądając się zgliszczom. Zgłaszający się magowie zobowiązywali się do tygodniowej pracy przy odbudowie wodnego parku rozrywki. Spojrzała ukrytkiem na Juvię przypominając sobie ich wspólną przejażdżkę jedną ze zjeżdżalni. Zastanawiało ją czy jest jakakolwiek szansa wytłumaczyć zakochanej w Gray’u dziewczynie że ona się tylko z nim przyjaźni. Nic poza tym.
- O Lucy-chan też postanowiliście pomagać przy odbudowie – dobiegł ją znany głos i wkrótce za kawałka ocalałej ściany wyłoniła się Levy – Gajeel ile razy mam ci powtarzać byś przestał jeść w końcu śruby i pozostałe akcesoria co mają nam pomóc – fuknęła przez ramię niebieskowłosa.
- Ta i tak są do niczego – nad ich głowami przeleciało pudełko gwoździ rzucone przez chłopaka.
- Gajeel dupku po coś tu przyszedł co – Natsu jak zwykle nie umiał się powstrzymać od wszczęcia awantury – przecież to ja zaklepałem sobie to zadanie.
- Byłem tu pierwszy koleżko więc znajdź sobie co innego do roboty – drugi smoczy zabójca też nie stronił od sprzeczki.
- Niedoczekanie – warkną salamander – przecież doskonale wiesz że zrobię to sto razy lepiej i szybciej od ciebie.
- Chcesz się przekonać – twarz żelaznego smoczego zabójczy przybrała nieco upiorny wyraz – jakoś mi nie wyglądasz na zapalonego budowlańca.
- No to patrz i podziwiaj czego sam nie dokonasz – Natsu pochwycił łopatę i kilkoma machnięciami wysypał pokaźną górę na swoją taczkę. Redfox nie pozostał mu dłuży i w ciągu kilku sekund rozpoczęło się coś co można by podpiąć pod program typu „Kto lepiej buduje”. Oboje z zaciętymi wyrazami twarzy wciąż przewozili coraz większe ilości piasku z miejsca na miejsce.
- Czy tylko ja mam co do tego złe przeczucia – zaniepokoiła się blondynka jednak nikt jej nie odpowiedział. Jak można by przepuszczać każdy miał już mniej lub bardziej pasujące mu zajęcie. Erza bez większego trudy niosła pokaźną belkę przerzuconą przez ramię niosąc ją przed oczami przyglądających się jej z mieszaniną podziwu i zazdrości budowlańcom.
- Tak się właśnie zastanawiam co ja mam tu robić – zamyśliła się na głos blondynka – za nic nie dam rady czegoś takiego podnieść a tym bardziej robić tego co tamci dwaj – znów spojrzała na smoczych zabójców których taczki uginały się pod ciężarem kup piasku, które można już przyrównać wielkością do małych domków.
- Lu, może twoje duchy będą mogły pomóc – spytała Levy studiując plan architektury – Gajeel jak już skończycie wozić piasek to może zabierzecie się za kopanie dołu pod nowy basen – krzyknęła do wciąż rywalizujących chłopaków.
- Nie ma takiej potrzeby zostaw to mnie – powiedziała gwiezdna czarodziejka dobierając jeden ze swoich złotych kluczy – Taurus przyda nam się twoja pomoc – zawołała a przed nią zmaterializował się muskularny byk dzierżący wielki topór.
- Muu, ten strój nie pasuje do Lucy – zamuczał z wyraźną nutą zawodu że nie widzi swej właścicielki bardziej skąpo ubranej – zasłania twoje piękne ciało.
- Bez przesady. Nie będę paradować w bikini na budowie choć z drugiej strony może bym popracowała nad opalenizną – zamyśliła się przez chwilę – a właśnie Taueus mógłbyś wykopać dół w miejscu tych lin – wskazała na zaznaczone przez inżynierów pole mające najpewniej być nowym basenem.
- Dla drogiej Lucy zrobię wszystko – krzykną gwiezdny duch – masz nie przemęczać swoich pięknych rączek. Jeszcze ci się odciski zrobią – zatroszczył się w ekspresowym tępię spulchniając toporem ziemię.
- A właśnie Levy – zagadała blondynka – jakoś nigdzie nie widzę Jet’a i Droy’a. Nie przyszli z tobą? Myślałam że stanowicie drużynę.
- Właściwie to udali się na misję. Chciałam iść z nimi ale oświadczyli że to zbyt straszne miejsce jak dla mnie – wzruszyła ramionami na znak że nie wie o co im mogło chodzić – zaczęłam protestować ale wybiegli zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. No ale tu też nie jest najgorzej – uśmiechnęła się pogodnie.
- Tak tylko trochę martwię się o nich – wskazała na wciąż toczących swoją „walkę” smoczych zabójców.
- Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła – zjawił się Penthrlily niosąc naręcze cegieł.
- To nazywasz zdrową rywalizacją – Lucy nie mogła oderwać wzroku od magów pchających swe taczki, których zawartość pewnie by już wystawała z dachu parku wodnego gdyby taki ocalał.
Nagle górka ziemi jaką wiózł Natsu niebezpiecznie się zachwiała i poddając się siłom grawitacji spadła, ku przerażeniu chłopaka, na układającą w pobliżu belki Erzę.
- Dość tego – krzyknęła wściekła Tytania wydobywając się spod gruzu. Na jej ciele ponownie pojawiła się zbroja – co wy sobie wyobrażacie – żyłka na jej czole groźnie zapulsowała.
- Erza to nie tak jak myślisz – próbował usprawiedliwić się salamander – to wszystko wina tego metalowego idioty – oskarżał wskazując palcem na Redfox’a.
- Widać że nie masz wystarczających zdolności by zajmować się budową. Może zatrudnisz się przy sprzątaniu. Choć nie bo i to spartaczysz – zaśmiał się Gajeel lecz nieopatrznie oparł się o swoją taczkę powodując że i ona się przewróciła zasypując pracującego nieopodal maga lodu.
- Nie wiedziałem że to kiedykolwiek powiem – z piasku wychyliła się głowa Gray’a – ale jestem wdzięczny że mnie zasypałeś – nie dając szansy na odpowiedź ponownie zanurkował pod piach gdy rozległy się czyjeś kroki.
- Widzieliście może gdzieś panicza – spytała Juvia nieświadomie stając obok zasypanego obiektu uczuć – zrobiłam dla niego miłosne burgery – oznajmiła pokazując im kanapki na których widniała podobizna dziewczyny całującej się z Fullbuster’a wykonana cynamonową posypką.
- Tak się składa że – metalowy smok chciał już wydać kolegę gdy Levy zasłoniła mu usta dłonią.
- Chyba odszedł na bok by odpocząć – wymyśliła na szybko uśmiechając się niewinnie. Miała nadzieję że uwierzy. Nie była nigdy dobra w kłamaniu i tego nie lubiła.
- W takim razie Juvia pójdzie go poszukać – oznajmiła wodna czarodziejka szybko się oddalając.
- Możesz już wyjść – powiedziała Levy podchodząc do kopca – minie trochę czasu zanim wróci.
- Stokrotne dzięki – Gray wygrzebał się wreszcie spod okopów – ostatnio stała się jeszcze bardziej denerwująca – stwierdził zastanawiając się jak ma wytłumaczyć dziewczynie że nie chce z nią być. Lubił ją to prawda ale była dla niego tylko przyjaciółką.
- Mówiłam ci że powinieneś wreszcie z nią o tym szczerze porozmawiać – powiedziała Erza zostawiając nieźle potłuczonego Natsu na ziemi.
- Żeby to było takie proste – żachną się mag lodu – za każdym razem gdy mówię jej że chce z nią porozmawiać zaczyna snuć swoje fantazję o tym że w jej mniemaniu zamierzam się oświadczyć lub coś podobnego.
- Może powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Nawet jak udasz że z kimś chodzisz powinno na jakiś czas wystarczyć – podsuną Gajeel gryząc wcześniej odłamaną część taczki.
- Niezła myśl – Natsu wyraźnie zapalił się do tego pomysłu – wiesz jak chcesz to odstąpię ci Lucy tylko mi jej nie zgub bo jak się uporamy z odbudową chce wreszcie pójść na jakąś prawdziwą misję i skopać komuś tyłek.
- Przestań mówić o mnie tak jakbym była rzeczą – zdenerwowała się blondynka. Zresztą sama myśl o tym co może zrobić jej Juvia, gdy ta usłyszy że jakoby zaczęła się spotykać z Gray’em ją przerażała. Zdecydowanie nie miała zamiaru umierać w tak młodym wieku.


Tymczasem w zupełnie innym miejscu pewna tajemnicza postać wyjrzała przez okno. Rozciągał się za nim naprawdę wspaniały krajobraz. Malownicze góry, piękne doliny wypełnione żyzną trawą, gęste lasy i nie tylko to wszystko należało do niego. Żądza, którą jednak czuł nie była wcale zaspokojona. Wprost przeciwnie. Teraz gdy wcielił swój plan w życie urosła jeszcze bardziej. Słysząc zbliżające się kroki nie poruszył się nawet o centymetr. Cierpliwie czekał aż wrota prowadzące do komnaty się otworzą. Wkrótce stanęła w nich zakapturzona postać.
- Mam nadzieję że wszystko poszło jak należy – zwrócił się ku przybyszowi wciąż stojąc plecami do niego.
- Bez najmniejszych problemów – odparł – ta kobita była idealna. Choć mało brakowało by sama zaczęła bawić się czasem.
- Mam rozumieć że do tego nie dopuściłeś – lodowy ton głosu przeszył jego rozmówcę do tego stopnia że ten aż się wzdrygną – pamiętaj co grozi za taki błąd. Puki nie nadejdzie czas musimy działać z ukrycia. Przedwczesna ujawnienie nie jest nam na rękę.
- W takim razie po co chciałeś panie bym zostawił ów znak – spytał robiąc kilka kroków do przodu.
- By ci co go znają zaczęli się bać – odpowiedział z lekkim śmiechem – niewiele osób wie co naprawdę oznacza i wątpię by zechcieli zbyt szybko się tym dzielić. Taką właśnie wzbudza trwogę, a strach mój drogi sługo to naprawdę potężna broń jeśli umie się ją odpowiednio wykorzystać.
- Nie martwi cię mój panie nawet przebudzenie Tartarosu – spytał po dłuższej chwili milczenia by lepiej przyswoić sobie usłyszane słowa.
- Wprost przeciwnie. Pojawienie się demonów jest nam bardzo na rękę – uśmiechną się złowieszczo – będziemy mieć dzięki temu wiele nowych sposobności. Jesteś jeszcze młody ale masz wielki talent i to ty odegrasz znaczącą rolę w przedstawieniu, które szykuje temu światu. Już niedługo Fiore na nowo zapamięta moje imię.


Lucy opadła na blat stołu kompletnie wypompowana z siły. Nie sądziła że zwykła praca na budowie może okazać się taka trudna. Może było by inaczej gdyby Natsu i Gajeel ciągle nie rywalizowali, Gray bezskutecznie próbował ukryć się przed Juvią, a ona sama niewiele mogła zdziałać. Prawda Erza wyrobiła dzienną pracę za pięciu normalnych budowniczych, a Levy doskonale sprawdzała się w szkicach i planowaniu położenia wszystkiego co potrzebne by przywrócić Ryuuzetsu Land do dawnej świetności. Jednak ona mimo pomocy gwiezdnych duchów niewiele zrobiła. Nie wiedziała że tak trudno będzie wytłumaczyć gwiezdnemu duchowi byka że dół który wykopał jest zdecydowanie za głęboki i powinien być szerszy gdy ten ciągle parzył na jej piersi. Nie wspominając już o Aquarius, gdy tylko ją przyzwała z prośbą o orzeźwiającą bryzę ta zatopiła cały plac na którym była wliczając w to już postawione konstrukcje. W rezultacie mogą tam wrócić tylko Tytania i McGarden.
- Nie powinnaś się tak przejmować Lucy – zagadała Mira jak zwykle tryskając optymizmem – uważam że i tak dobrze się spisaliście.
- Erzę chwalono, Levy też dostała o wiele większą zapłatę niż wyznaczono za dzień. Natomiast co do reszty do zleceniodawca nie wiedział czy nazwać nas najgorszymi czy najlepszymi pracownikami jakich dotąd widział.
- Widzisz nie jest tak źle – Mira czyszcząc pustą szklankę. Nagle rozległy się pośpieszne kroki i do sali głównej wpadli zdyszani Jet z Droy’em.
- Co z wami – siedząca nieopodal Lucy Levy poderwała się na równe nogi podbiegając z przerażeniem do niewyglądających za dobrze chłopaków. Wkrótce potem reszta zgromadzonych zebrała się wokół nich.
- Niech ktoś poszuka Wendy – zawołała Erza pomagając pomagając iść Jet’owi.
Minęło kilka minut, a wszyscy byli już w środku czekając na to co powiedzą im członkowie drużyny Shadow Gear.
- To było jak wracaliśmy z misji jakieś dwa kilometry od Magnolii na ustronnej drodze zaskoczyła nas jakaś dziwna postać – zaczął Droy – czuć było od niej naprawdę przytłaczającą mroczną aurę.
- Zapytaliśmy czego chce ale ona kazała nam tylko milczeć i słuchać – kontynuował Jet podczas gdy Wendy zajmowała się leczeniem jego ramienia – spytała czy znamy lokalizację niejakiego Warrod’a Sequen’a. Odpowiedzieliśmy że nie ale nie chciała wierzyć. Machnięciem ręki spowodowała niewyobrażalny ból, a gdy wystrzeliła na nas promień – wzdrygną się – powiedziała że zostawia nas przy życiu bo nie jesteśmy tymi na których poluje i odeszła.
- Mówiła jeszcze coś – zbliżył się do nich Makarov minę miał bardzo poważną.
- Tak ostrzegła że nawet jeśli nie powiemy to Tartarus i tak dopadnie wszystkich więc radziła przemyśleć rolę niewolników demonów bo tylko tak mamy szansę przeżyć.
- Nie wiem co chcą od jednego z pierwszych założycieli Fairy Tail – mistrz zamyślił się ignorując zaskoczenie jakie ta informacja wywarła na niektórych.- ale sądzę nie niektórzy z was powinni złożyć mu przyjacielską wizytę Lucu, Natsu, i ty Wendy się tam udacie.
- Dlaczego ja – spytała dziewczynka.
- No cóż Warrod słyną z medycznych zdolności więc pewnie będziesz mogła się czegoś nauczyć – uśmiechną się staruszek – ale teraz nie tracimy czasu bo wszystko wskazuje że demony Zerefa rzeczywiście się uaktywniły. Zaraz znajdę mapę, która zaprowadzi was do mego starego przyjaciela.
—————————————————————————————–
Polski tytuł: nowe problemy
Ok, nowy rozdział dość szybko bo wena dopisała <3 Nie wiem kiedy kolejny bo czasu coraz mniej wolnego ale postaram się raz/dwa w miesiącu coś dodać. Taa.. dalej nie ogarniam ustawień jeśli chodzi o wygląd bloga ale postaram się jak najszybciej.

2 komentarze:

  1. Ja: Heloł!
    Tłum ludzi: Nieeeeee!
    Ja: Cicho być, śmiecie! Chcę herbatkę... Tak bardzo bym się chciała jej napić... Ale trzeba ją najpierw zrobić! A nikt i nic ci jej nie zrobi... Buuuu
    Nom wracając do rozdziału... NATSU TY MI NAWET NIE PRÓBUJ SPRZEDAWAĆ LUCY GREYOWI! HANDEL LUDŹMI JEST ZAKAZANY! TO NIEZGODNE Z PRAWEM! Grey sama... TY MI SIĘ NIE CHOWAJ W PIASKU, TYLKO DO ŁÓŻKA Z JUVIĄ! JUŻ! A JA TO NAGRAM I NA JUTUBA. ZROBIĘ TEŻ ZDJĘCIA I NA INSTA I FEJSBUKA! (Ach jak ja to zajebiście napisałam... XD) I to chyba tyle chciałam napisać... Ktoś mi zrobi tą herbatkę? PLOSE!!!!!
    Tłum ludzi: Nie
    Ja: O wy przebrzydłe istoty, ogórasy jebane, śmiecie zasrane, płaskie dechy, małe kutasy...
    Tłum ludzi: Ta, ta...
    Ja: Papiery do dupy, muchy bez skrzydeł, robale w śluzie... *wdech* *wydech* Uffff... Oki to idę robić tą herbatkę... Bayo!
    Twoja kochana, psychopatyczna czytelniczka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Chyba nie jestem wierna swoim słowom. xD Jerzy w tym rozdziale nie było, no i biedny/szczęśliwy Gray. To zabawne jak w ostatnim rozdziale mangi częściowo role się odwróciły. xD Pomimo jej stalkowania/fantazji Juvia jest raczej niewinnym/nawinym rodzajem kobiety jeżeli chodzi o relacje męsko-damskie. Jeżeliby zaczęła się zachowywać normalniej przy Gray może by się przed nią nie chował. ^^ Erza i Levy są mistrzyniami budowli, natomiast nadal martwię się o Lucy. -c-c-
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń