Erza siedziała samotnie na wzgórzu wpatrując się w płynącą w dole
rzekę. Jednak jej myśli krążyły daleko od tego miejsca. Wprawdzie minęły
już dwa tygodnie od zakończenia Wielkiego Turnieju Magicznego ale mimo
zwycięstwa jakie odniosła jej gildia wiele spraw pozostało
niewyjaśnionych. Nieoczekiwane zakończenie, inwazja smoków, pętla
czasowa i jeszcze ten znak którego przestraszył się sam przewodniczący
rady. Nic konkretnego jednak im nie powiedział. Ostrzegł tylko że nie
wróżby nic dobrego i cokolwiek się by działo mają się nie wtrącać w jego
działanie odnośnie tej sprawy. Rozumiała i szanowała jego wolę choć
musiała powstrzymać Natsu, który jak zwykle chciał dokopać czemuś co
względem niego jest silne nie mając o nim jakichkolwiek informacji jak i
nie licząc się z konsekwencjami pochopnych decyzji jakie by zapewne
podjął. Najbardziej jednak drażnił ją samą fakt że jako jedyna nic nie
pamięta sprzed cofnięcia czasu. Zastanawiała się co jest tego powodem
lecz żadne sensowne wytłumaczenie nie przychodziło jej na myśl.
- Erza wszystko dobrze – dobiegł ją czyjś głos – siedzisz tam tak od jakiejś godziny i zaczynamy się martwić.
Na dole stał Gray patrząc w jej stronę. Całe szczęście tym razem miał na
sobie koszulkę. Już nie pamiętała ile razy ona i pozostali musieli się
wstydzić gdy ni z tego, ni z owego paradował przez miasto w samych
bokserkach.
- Wszystko w porządku – zapewniła schodząc do niego – znów się zamyśliłam, przepraszam – dodała.
- Znów się tym zamartwiałaś – spytał. Nie musiał czekać na odpowiedź by
wiedzieć co trapi jego przyjaciółkę. Zbyt dobrze ją znał – wiesz co
powiedział mistrz. Nie warto zamartwiać się czymś co nie dało nam
jeszcze po kościach.
- Tak, chyba tak – przyznała kładąc się na trawie i spoglądając na
płynące po niebie chmur choć wzrok miała nadal czujny – jednak to takie
uciążliwe.
- Nie wątpię – mag lodu kucną przy niej – ale chyba takie coś nie powstrzyma naszej Tytani – zapytał nieco prowokacyjnie.
Nie wiedzieli że są przez kogoś uważnie obserwowani. Ukryta wśród
zarośli Juvia zmrużyła oczy. Nie podejrzewała że i szkarłatnowłosa może
okazać się jej rywalką w miłości. Do tej pory była przekonana że woli
Jellala. Jednak skoro ten gdzieś poszedł zaraz po zakończeniu turnieju
to może oznaczać tylko jedno. Ona odrzuciła jego względy by zająć się
lepiej jej wybrankiem. Tego nie mogła od tak darować, oj nie.
- Ty – wyskoczyła prosto przed nich. Woda z której zbudowane było jej
ciało wrzała powodując że unosiła się z niej para – jak śmiesz dobierać
się do panicza. Przecież wszyscy wiedzą że Juvia i on…
Nie dokończył bo nadleciał Happy co Gray powitał z wyraźną ulgą rad że
ma jakiś pretekst by nie wysłuchiwać wymysłów jakie niosła
niebezpiecznie wybujała wyobraźnia zakochanej w nim dziewczyny.
- Hej mały, co mamy w planach – zagadał na powitanie gdy kot wylądował koło nich – znaleźliście jakąś ciekawą misję.
- Aye – przytakną podając mu kawałek pergaminu na którym widniało
zgłoszenie – Lucy uważa że możemy pomóc przy odbudowie Ryuuzetsu Land
był on perłą rozrywkową miasta w czasie letnim, a teraz leży w ruinach.
Zresztą zapowiedziała że jak na razie ma dość walki z potworami więc
mamy na żadne monstra nie polować przez jakiś czas.
- Świetny zamysł – stwierdziła Erza wstając z ziemi. Na jej ciele w
błyskawicznym tępię pojawił się strój budowlańca – Juvia idziesz z nami.
Twoje umiejętności mogą być przydatne – ku przerażeniu Graya zwróciła
się do niebieskowłosej.
- Juvia chce – odparła natychmiast – ona i panicz Gray będą wspaniale
wyglądać pracując razem – odparła pogrążając się we własnych marzeniach.
- Można łaskawie wiedzieć czemu ją zapraszasz – spytał nieco
zdenerwowany mag lodu – ja tu staram się jak mogę by jej unikać, a ty
jeszcze chcesz bym szedł z nią na misję, dlaczego – spytał.
- To proste – odparła Scarlet krzyżując ręce na piersi – jeśli ją
weźmiemy będziesz starać się jak najszybciej zakończyć robotę zamiast
wdawać się w kolejną bójkę z Natsu i niszczyć kolejne miejsce.
- Trudno zaprzeczyć tej logice – przyznał Happy gdy ruszyli w wyznaczone
miejsce. Gray starał się przez chwilę znaleźć coś na swoją obronę
twierdząc że to nie on wszczyna te kłótnie ale wiedział że nie da rady
podważyć już słowa Erzy.
Tymczasem Jellal przyglądał się rozciągającemu się przez horyzont
pustkowiu. Tu wśród odludnych pul i lasów rzadko kiedy można było
spotkać kogokolwiek. Mu jako zbiegłemu więźniowi było to na rękę.
Przynajmniej na razie nie będą musieli obawiać się że ktoś ich rozpozna.
Spojrzał przez ramię na śpiącą w cieniu drzewa Meredy. Kilka kropel łez
nadal było przyklejonych do jej powiek. Strata Ultear bardzo ją bolała.
Jego też to dotknęło. Mimo wielu różnic i nie najlepszej przeszłości w
ostatnich latach razem stanowili małą gildię. Niszczyli sporo złych
planów sprawiając że ten świat był choć trochę spokojniejszy.
Zastanowiło go czy w ostatnich chwilach zdążyła sobie wybaczyć. Chciał
by choć teraz zaznała spokoju po jakże niezbyt szczęśliwym życiu. Jeśli
chodzi o niego to nadal nie mógł sobie darować tego co zrobił kiedyś
Erzy. Wiedział że prędko się jeszcze nie uwolni od koszmarów w których
ją zabija. Teraz do jego zmartwień doszły również informacje jakie
usłyszał od Doranbolt’a. Ponownie zamyślił się nad ich krótką rozmową
jaka miała miejsce tuż po zakończeniu igrzysk.
Razem z Meredy byli już jakieś dwa kilometry za miastem. Cieszyli
się że udało im się umknąć bez wzbudzania niczyich podejrzeń. Unikanie
kłopotów było ich priorytetem zwłaszcza że oboje byli poszukiwani przez
radę. Zastanawiali się czy uda im się znaleźć stosowne miejsce na noc.
On sam martwił się o towarzyszącą mu dziewczynę, która od chwili
ujrzenia skamieniałej Ultear praktycznie się nie odezwała. Jednak
kolejny problem już się przed nimi jawił. Szybkie kroki wskazywały że
ktoś za nimi idzie. Przyśpieszyli choć wiedzieli że na tak prostej
drodze nie ma możliwości ukrycia. Po chwili pojawił się przed nimi
Doranbolt. Jellal stał skołowany nie bardzo wiedząc co robić jednak
przybysz sam się pierwszy odezwał.
- Witam – powiedział z dziwnym uśmiechem – chce byś tylko wiedział że
modyfikując wspomnienia rady i mieszkańców miasta dotyczące mieszania
się z magią Zerefa usunąłem też wzmianki o tym że ty i towarzysząca ci
panienka byliście tam widziani – a widząc pytające spojrzenia dodał – po
prostu nie lubię kłopotów. Ostrzegam jednak że umysły wszystkich
członków uczestniczących e zajściu gildii zostały nietknięte. Myślę że
to by było już za trudne i zbyt zagmatwane. Nie to nie na moje nerwy –
zaśmiał się ale nagle spoważniał.
- Jest coś jeszcze tak – spytał Jellal uświadamiając sobie że na pewno członek rady nie przyszedł by tu tylko by ich pocieszyć.
- Tak, tak – powiedział pośpiesznie – mam niezbyt wesołą nowinę. Nasze
sady wskazują że podziemna gildia Tartaros zaczęła się przebudzać.
Miejmy nadzieję że to tylko fałszywy alarm ale znając magię Zerefa
trzeba się mieć na baczności.
- Czy ma to związek z tą gwiazdą, która była na ciele Ul – spytała nieśmiało Meredy.
- No i to jest najbardziej dziwne – stwierdził ich rozmówca widocznie
sam tym skołowany – przewodniczący oświadczył że nie mają nic wspólnego i
mamy się o nią puki co nie pytać i zająć się bieżącymi problemami. Może
i ma trochę racji ale dziwi mnie że nie chcieli nam o niej nic
powiedzieć – po tych słowach odwrócił się i zaczął odchodzić – to tyle.
Trzymajcie się i nie pakujcie niepotrzebnie w kłopoty bo to była tylko
jednorazowa przysługa – pomachał ręką na znak by i oni już poszli. Nie
pozostawało im nic innego jak usłuchać.
Tak więc ich problemy jeszcze się nie skończyły. Wiedział że demony
mogą okazać się o wiele bardziej niebezpieczne od smoków. Przepuszczał
że został ostrzeżony ze względu na to że kiedyś jako Siegrain
infiltrował radę i mógł dowiedzieć się czegoś co mogło się nie podobać
tworom mrocznego maga. Na razie mógł tylko przepuszczać o który sekret
mogło by w razie najgorszego im chodzić. Pozostawało im mieć tylko
nadzieję że to naprawdę fałszywy alarm. Pogrążony w myślach zabrał się
za rozpalanie ogniska by przygotować prowizoryczny obiad dla siebie i
Meredy. Teraz gdy tylko oni zostali będzie im znacznie ciężej zwalczać
zło więc muszą ciągle byś w pełni sił.
Lucy stanęła naprzeciw placu budowy przyglądając się zgliszczom.
Zgłaszający się magowie zobowiązywali się do tygodniowej pracy przy
odbudowie wodnego parku rozrywki. Spojrzała ukrytkiem na Juvię
przypominając sobie ich wspólną przejażdżkę jedną ze zjeżdżalni.
Zastanawiało ją czy jest jakakolwiek szansa wytłumaczyć zakochanej w
Gray’u dziewczynie że ona się tylko z nim przyjaźni. Nic poza tym.
- O Lucy-chan też postanowiliście pomagać przy odbudowie – dobiegł ją
znany głos i wkrótce za kawałka ocalałej ściany wyłoniła się Levy –
Gajeel ile razy mam ci powtarzać byś przestał jeść w końcu śruby i
pozostałe akcesoria co mają nam pomóc – fuknęła przez ramię
niebieskowłosa.
- Ta i tak są do niczego – nad ich głowami przeleciało pudełko gwoździ rzucone przez chłopaka.
- Gajeel dupku po coś tu przyszedł co – Natsu jak zwykle nie umiał się
powstrzymać od wszczęcia awantury – przecież to ja zaklepałem sobie to
zadanie.
- Byłem tu pierwszy koleżko więc znajdź sobie co innego do roboty – drugi smoczy zabójca też nie stronił od sprzeczki.
- Niedoczekanie – warkną salamander – przecież doskonale wiesz że zrobię to sto razy lepiej i szybciej od ciebie.
- Chcesz się przekonać – twarz żelaznego smoczego zabójczy przybrała
nieco upiorny wyraz – jakoś mi nie wyglądasz na zapalonego budowlańca.
- No to patrz i podziwiaj czego sam nie dokonasz – Natsu pochwycił
łopatę i kilkoma machnięciami wysypał pokaźną górę na swoją taczkę.
Redfox nie pozostał mu dłuży i w ciągu kilku sekund rozpoczęło się coś
co można by podpiąć pod program typu „Kto lepiej buduje”. Oboje z
zaciętymi wyrazami twarzy wciąż przewozili coraz większe ilości piasku z
miejsca na miejsce.
- Czy tylko ja mam co do tego złe przeczucia – zaniepokoiła się
blondynka jednak nikt jej nie odpowiedział. Jak można by przepuszczać
każdy miał już mniej lub bardziej pasujące mu zajęcie. Erza bez
większego trudy niosła pokaźną belkę przerzuconą przez ramię niosąc ją
przed oczami przyglądających się jej z mieszaniną podziwu i zazdrości
budowlańcom.
- Tak się właśnie zastanawiam co ja mam tu robić – zamyśliła się na głos
blondynka – za nic nie dam rady czegoś takiego podnieść a tym bardziej
robić tego co tamci dwaj – znów spojrzała na smoczych zabójców których
taczki uginały się pod ciężarem kup piasku, które można już przyrównać
wielkością do małych domków.
- Lu, może twoje duchy będą mogły pomóc – spytała Levy studiując plan
architektury – Gajeel jak już skończycie wozić piasek to może
zabierzecie się za kopanie dołu pod nowy basen – krzyknęła do wciąż
rywalizujących chłopaków.
- Nie ma takiej potrzeby zostaw to mnie – powiedziała gwiezdna
czarodziejka dobierając jeden ze swoich złotych kluczy – Taurus przyda
nam się twoja pomoc – zawołała a przed nią zmaterializował się
muskularny byk dzierżący wielki topór.
- Muu, ten strój nie pasuje do Lucy – zamuczał z wyraźną nutą zawodu że
nie widzi swej właścicielki bardziej skąpo ubranej – zasłania twoje
piękne ciało.
- Bez przesady. Nie będę paradować w bikini na budowie choć z drugiej
strony może bym popracowała nad opalenizną – zamyśliła się przez chwilę –
a właśnie Taueus mógłbyś wykopać dół w miejscu tych lin – wskazała na
zaznaczone przez inżynierów pole mające najpewniej być nowym basenem.
- Dla drogiej Lucy zrobię wszystko – krzykną gwiezdny duch – masz nie
przemęczać swoich pięknych rączek. Jeszcze ci się odciski zrobią –
zatroszczył się w ekspresowym tępię spulchniając toporem ziemię.
- A właśnie Levy – zagadała blondynka – jakoś nigdzie nie widzę Jet’a i
Droy’a. Nie przyszli z tobą? Myślałam że stanowicie drużynę.
- Właściwie to udali się na misję. Chciałam iść z nimi ale oświadczyli
że to zbyt straszne miejsce jak dla mnie – wzruszyła ramionami na znak
że nie wie o co im mogło chodzić – zaczęłam protestować ale wybiegli
zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. No ale tu też nie jest najgorzej –
uśmiechnęła się pogodnie.
- Tak tylko trochę martwię się o nich – wskazała na wciąż toczących swoją „walkę” smoczych zabójców.
- Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła – zjawił się Penthrlily niosąc naręcze cegieł.
- To nazywasz zdrową rywalizacją – Lucy nie mogła oderwać wzroku od
magów pchających swe taczki, których zawartość pewnie by już wystawała z
dachu parku wodnego gdyby taki ocalał.
Nagle górka ziemi jaką wiózł Natsu niebezpiecznie się zachwiała i
poddając się siłom grawitacji spadła, ku przerażeniu chłopaka, na
układającą w pobliżu belki Erzę.
- Dość tego – krzyknęła wściekła Tytania wydobywając się spod gruzu. Na
jej ciele ponownie pojawiła się zbroja – co wy sobie wyobrażacie – żyłka
na jej czole groźnie zapulsowała.
- Erza to nie tak jak myślisz – próbował usprawiedliwić się salamander –
to wszystko wina tego metalowego idioty – oskarżał wskazując palcem na
Redfox’a.
- Widać że nie masz wystarczających zdolności by zajmować się budową.
Może zatrudnisz się przy sprzątaniu. Choć nie bo i to spartaczysz –
zaśmiał się Gajeel lecz nieopatrznie oparł się o swoją taczkę powodując
że i ona się przewróciła zasypując pracującego nieopodal maga lodu.
- Nie wiedziałem że to kiedykolwiek powiem – z piasku wychyliła się
głowa Gray’a – ale jestem wdzięczny że mnie zasypałeś – nie dając szansy
na odpowiedź ponownie zanurkował pod piach gdy rozległy się czyjeś
kroki.
- Widzieliście może gdzieś panicza – spytała Juvia nieświadomie stając
obok zasypanego obiektu uczuć – zrobiłam dla niego miłosne burgery –
oznajmiła pokazując im kanapki na których widniała podobizna dziewczyny
całującej się z Fullbuster’a wykonana cynamonową posypką.
- Tak się składa że – metalowy smok chciał już wydać kolegę gdy Levy zasłoniła mu usta dłonią.
- Chyba odszedł na bok by odpocząć – wymyśliła na szybko uśmiechając się
niewinnie. Miała nadzieję że uwierzy. Nie była nigdy dobra w kłamaniu i
tego nie lubiła.
- W takim razie Juvia pójdzie go poszukać – oznajmiła wodna czarodziejka szybko się oddalając.
- Możesz już wyjść – powiedziała Levy podchodząc do kopca – minie trochę czasu zanim wróci.
- Stokrotne dzięki – Gray wygrzebał się wreszcie spod okopów – ostatnio
stała się jeszcze bardziej denerwująca – stwierdził zastanawiając się
jak ma wytłumaczyć dziewczynie że nie chce z nią być. Lubił ją to prawda
ale była dla niego tylko przyjaciółką.
- Mówiłam ci że powinieneś wreszcie z nią o tym szczerze porozmawiać –
powiedziała Erza zostawiając nieźle potłuczonego Natsu na ziemi.
- Żeby to było takie proste – żachną się mag lodu – za każdym razem gdy
mówię jej że chce z nią porozmawiać zaczyna snuć swoje fantazję o tym że
w jej mniemaniu zamierzam się oświadczyć lub coś podobnego.
- Może powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Nawet jak udasz że z
kimś chodzisz powinno na jakiś czas wystarczyć – podsuną Gajeel gryząc
wcześniej odłamaną część taczki.
- Niezła myśl – Natsu wyraźnie zapalił się do tego pomysłu – wiesz jak
chcesz to odstąpię ci Lucy tylko mi jej nie zgub bo jak się uporamy z
odbudową chce wreszcie pójść na jakąś prawdziwą misję i skopać komuś
tyłek.
- Przestań mówić o mnie tak jakbym była rzeczą – zdenerwowała się
blondynka. Zresztą sama myśl o tym co może zrobić jej Juvia, gdy ta
usłyszy że jakoby zaczęła się spotykać z Gray’em ją przerażała.
Zdecydowanie nie miała zamiaru umierać w tak młodym wieku.
Tymczasem w zupełnie innym miejscu pewna tajemnicza postać wyjrzała
przez okno. Rozciągał się za nim naprawdę wspaniały krajobraz.
Malownicze góry, piękne doliny wypełnione żyzną trawą, gęste lasy i nie
tylko to wszystko należało do niego. Żądza, którą jednak czuł nie była
wcale zaspokojona. Wprost przeciwnie. Teraz gdy wcielił swój plan w
życie urosła jeszcze bardziej. Słysząc zbliżające się kroki nie poruszył
się nawet o centymetr. Cierpliwie czekał aż wrota prowadzące do komnaty
się otworzą. Wkrótce stanęła w nich zakapturzona postać.
- Mam nadzieję że wszystko poszło jak należy – zwrócił się ku przybyszowi wciąż stojąc plecami do niego.
- Bez najmniejszych problemów – odparł – ta kobita była idealna. Choć mało brakowało by sama zaczęła bawić się czasem.
- Mam rozumieć że do tego nie dopuściłeś – lodowy ton głosu przeszył
jego rozmówcę do tego stopnia że ten aż się wzdrygną – pamiętaj co grozi
za taki błąd. Puki nie nadejdzie czas musimy działać z ukrycia.
Przedwczesna ujawnienie nie jest nam na rękę.
- W takim razie po co chciałeś panie bym zostawił ów znak – spytał robiąc kilka kroków do przodu.
- By ci co go znają zaczęli się bać – odpowiedział z lekkim śmiechem –
niewiele osób wie co naprawdę oznacza i wątpię by zechcieli zbyt szybko
się tym dzielić. Taką właśnie wzbudza trwogę, a strach mój drogi sługo
to naprawdę potężna broń jeśli umie się ją odpowiednio wykorzystać.
- Nie martwi cię mój panie nawet przebudzenie Tartarosu – spytał po
dłuższej chwili milczenia by lepiej przyswoić sobie usłyszane słowa.
- Wprost przeciwnie. Pojawienie się demonów jest nam bardzo na rękę –
uśmiechną się złowieszczo – będziemy mieć dzięki temu wiele nowych
sposobności. Jesteś jeszcze młody ale masz wielki talent i to ty
odegrasz znaczącą rolę w przedstawieniu, które szykuje temu światu. Już
niedługo Fiore na nowo zapamięta moje imię.
Lucy opadła na blat stołu kompletnie wypompowana z siły. Nie sądziła
że zwykła praca na budowie może okazać się taka trudna. Może było by
inaczej gdyby Natsu i Gajeel ciągle nie rywalizowali, Gray bezskutecznie
próbował ukryć się przed Juvią, a ona sama niewiele mogła zdziałać.
Prawda Erza wyrobiła dzienną pracę za pięciu normalnych budowniczych, a
Levy doskonale sprawdzała się w szkicach i planowaniu położenia
wszystkiego co potrzebne by przywrócić Ryuuzetsu Land do dawnej
świetności. Jednak ona mimo pomocy gwiezdnych duchów niewiele zrobiła.
Nie wiedziała że tak trudno będzie wytłumaczyć gwiezdnemu duchowi byka
że dół który wykopał jest zdecydowanie za głęboki i powinien być szerszy
gdy ten ciągle parzył na jej piersi. Nie wspominając już o Aquarius,
gdy tylko ją przyzwała z prośbą o orzeźwiającą bryzę ta zatopiła cały
plac na którym była wliczając w to już postawione konstrukcje. W
rezultacie mogą tam wrócić tylko Tytania i McGarden.
- Nie powinnaś się tak przejmować Lucy – zagadała Mira jak zwykle tryskając optymizmem – uważam że i tak dobrze się spisaliście.
- Erzę chwalono, Levy też dostała o wiele większą zapłatę niż wyznaczono
za dzień. Natomiast co do reszty do zleceniodawca nie wiedział czy
nazwać nas najgorszymi czy najlepszymi pracownikami jakich dotąd
widział.
- Widzisz nie jest tak źle – Mira czyszcząc pustą szklankę. Nagle
rozległy się pośpieszne kroki i do sali głównej wpadli zdyszani Jet z
Droy’em.
- Co z wami – siedząca nieopodal Lucy Levy poderwała się na równe nogi
podbiegając z przerażeniem do niewyglądających za dobrze chłopaków.
Wkrótce potem reszta zgromadzonych zebrała się wokół nich.
- Niech ktoś poszuka Wendy – zawołała Erza pomagając pomagając iść Jet’owi.
Minęło kilka minut, a wszyscy byli już w środku czekając na to co powiedzą im członkowie drużyny Shadow Gear.
- To było jak wracaliśmy z misji jakieś dwa kilometry od Magnolii na
ustronnej drodze zaskoczyła nas jakaś dziwna postać – zaczął Droy – czuć
było od niej naprawdę przytłaczającą mroczną aurę.
- Zapytaliśmy czego chce ale ona kazała nam tylko milczeć i słuchać –
kontynuował Jet podczas gdy Wendy zajmowała się leczeniem jego ramienia –
spytała czy znamy lokalizację niejakiego Warrod’a Sequen’a.
Odpowiedzieliśmy że nie ale nie chciała wierzyć. Machnięciem ręki
spowodowała niewyobrażalny ból, a gdy wystrzeliła na nas promień –
wzdrygną się – powiedziała że zostawia nas przy życiu bo nie jesteśmy
tymi na których poluje i odeszła.
- Mówiła jeszcze coś – zbliżył się do nich Makarov minę miał bardzo poważną.
- Tak ostrzegła że nawet jeśli nie powiemy to Tartarus i tak dopadnie
wszystkich więc radziła przemyśleć rolę niewolników demonów bo tylko tak
mamy szansę przeżyć.
- Nie wiem co chcą od jednego z pierwszych założycieli Fairy Tail –
mistrz zamyślił się ignorując zaskoczenie jakie ta informacja wywarła na
niektórych.- ale sądzę nie niektórzy z was powinni złożyć mu
przyjacielską wizytę Lucu, Natsu, i ty Wendy się tam udacie.
- Dlaczego ja – spytała dziewczynka.
- No cóż Warrod słyną z medycznych zdolności więc pewnie będziesz mogła
się czegoś nauczyć – uśmiechną się staruszek – ale teraz nie tracimy
czasu bo wszystko wskazuje że demony Zerefa rzeczywiście się uaktywniły.
Zaraz znajdę mapę, która zaprowadzi was do mego starego przyjaciela.
—————————————————————————————–
Polski tytuł: nowe problemy
Ok, nowy rozdział dość szybko bo wena dopisała <3 Nie wiem kiedy
kolejny bo czasu coraz mniej wolnego ale postaram się raz/dwa w miesiącu
coś dodać. Taa.. dalej nie ogarniam ustawień jeśli chodzi o wygląd
bloga ale postaram się jak najszybciej.
Ja: Heloł!
OdpowiedzUsuńTłum ludzi: Nieeeeee!
Ja: Cicho być, śmiecie! Chcę herbatkę... Tak bardzo bym się chciała jej napić... Ale trzeba ją najpierw zrobić! A nikt i nic ci jej nie zrobi... Buuuu
Nom wracając do rozdziału... NATSU TY MI NAWET NIE PRÓBUJ SPRZEDAWAĆ LUCY GREYOWI! HANDEL LUDŹMI JEST ZAKAZANY! TO NIEZGODNE Z PRAWEM! Grey sama... TY MI SIĘ NIE CHOWAJ W PIASKU, TYLKO DO ŁÓŻKA Z JUVIĄ! JUŻ! A JA TO NAGRAM I NA JUTUBA. ZROBIĘ TEŻ ZDJĘCIA I NA INSTA I FEJSBUKA! (Ach jak ja to zajebiście napisałam... XD) I to chyba tyle chciałam napisać... Ktoś mi zrobi tą herbatkę? PLOSE!!!!!
Tłum ludzi: Nie
Ja: O wy przebrzydłe istoty, ogórasy jebane, śmiecie zasrane, płaskie dechy, małe kutasy...
Tłum ludzi: Ta, ta...
Ja: Papiery do dupy, muchy bez skrzydeł, robale w śluzie... *wdech* *wydech* Uffff... Oki to idę robić tą herbatkę... Bayo!
Twoja kochana, psychopatyczna czytelniczka :*
Hej!
OdpowiedzUsuńChyba nie jestem wierna swoim słowom. xD Jerzy w tym rozdziale nie było, no i biedny/szczęśliwy Gray. To zabawne jak w ostatnim rozdziale mangi częściowo role się odwróciły. xD Pomimo jej stalkowania/fantazji Juvia jest raczej niewinnym/nawinym rodzajem kobiety jeżeli chodzi o relacje męsko-damskie. Jeżeliby zaczęła się zachowywać normalniej przy Gray może by się przed nią nie chował. ^^ Erza i Levy są mistrzyniami budowli, natomiast nadal martwię się o Lucy. -c-c-
Pozdrawiam Lavana Zoro :)